Witajcie,
Za nami pierwszy, październikowy zjazd II roku Szkoły Eliasza w Czernej.
Dzisiaj krótki, nieco ponad 11-minutowy, skrót tego, co działo się na naszym zjeździe.
Na naszym profilu FB (link) zamieściliśmy świadectwa – Moniki i Beaty. Jeśli ktoś jeszcze nie skorzystał – zapraszamy do ich lektury (umieszczone pod filmem i galerią).
Życzymy miłego oglądania i do zobaczenia w grudniu. To już nie długo!
Mam nadzieję, że w tych kilku słowach uda mi się opisać przestrzeń duchową, która się we mnie otworzyła po pierwszym spotkaniu 2 roku Szkoły Eliasza. Zacznę od tego, że już od jakiegoś czasu modlę się o przyjaźń z Duchem Świętym: żeby wejść z Nim w relację, rozpoznawać kiedy przychodzi, zaczęłam więcej słuchać na modlitwie, porzuciłam chwilowo wszelkie komentarze do słowa Bożego, żeby nie zasłaniać nimi przestrzeni Bożego głosu i Bożej obecności.
Treści, które usłyszałam na Szkole Eliasza tylko mnie utwierdziły w tym, że droga którą obrałam jest słuszna. Wyjechałam z Czernej napełniona Bożą obecnością, Jego Duchem. Na początku tego nie widziałam, ale po powrocie do domu dopiero z czasem zaczęłam zauważać jakąś moc w sercu, pewność Bożej obecności.
Wchodząc w szczegóły to naprawdę dużo się stało po Szkole Eliasza. Głoszenie z mocą jest na każdym kroku. Najbardziej pobudził mnie Duch do głoszenia kapłanom. Pracuję z nimi na codzień już od wielu lat. Myślę że mogli nazwać mnie wariatką, ale mi to nie przeszkadza. Głoszę ludziom z pracy, w mojej wspólnocie, jestem stanowcza, ale jest we mnie miłość. „Duchowo” to przełom dla mnie.
Zaczęłam w rozmowach głosić ludziom z mocą Jezusa, modlitwa zaczęła wyglądać inaczej. Moja wiara wzrosła. Mam wręcz pewność wiary. Nie do końca umiem to jeszcze ponazywać i poukładać, bo jest to nowe doświadczenie. Wiem, że nie pochodzi ode mnie, bo ja tak sama z siebie po prostu nie umiem.
Chcę napisać o jeszcze jednej sprawie po powrocie ze Szkoły– dla mnie bardzo ważnej – pewnego wieczoru, miałam spotkanie z Duchem Świętym – wiem jak to brzmi, ale doświadczyłam niezwykłej obecności w przestrzeni modlitwy. Modliliśmy się wstawienniczo o uzdrowienie fizyczne, a potem modliliśmy się o wylanie darów Ducha Świętego nad małą, przyparafialną wspólnotą. Na koniec modlitwy przestrzeń wokół nas wypełniła się obecnością Ducha Świętego. Obecnością Przeczystą, Łagodną, a jednocześnie pełną mocy. To była przestrzeń pełna Bożego piękna. Nie umiem znaleźć słów, żeby to wszystko osadzić w jakichś zdaniach. Wiem tylko, że nie chciałam, żeby to doświadczenie się skończyło. Dziękuję Bogu za to doświadczenie, bo mnie niesamowicie umocniło.
Później modliliśmy się wstawienniczo o uzdrowienie wewnętrzne nad koleżanką ze wspólnoty. Była to trzecia modlitwa nad nią, bo wiele trudnych rzeczy dzieje się w jej życiu. Wiele się działo na tej modlitwie. Pan przyszedł na końcu w takiej ciszy, która mówiła wszystko. To jest nie do opisania. W kompletnej ciszy serca słyszysz co Bóg robi. Zrozumiałam oo jakimś czasie, że było to doświadczenie podobne do tego, którego doświadczył prorok Eliasz, kiedy Pan przyszedł nie w grzmotach i błyskawicach, ale w ciszy.
Po tym wszystkim myślę, że Bóg chce mi się również i tak się objawiać na modlitwie. Trudna droga, bo trzeba porzucić wszelki hałas i wejść w uważność, otworzyć się na ciszę serca, pozwolić Mu, by objawiał się w nowy sposób, rozpoznać i porzucić schematy. Tego pragnę.
Jeszcze jedno – wyjechałam z Czernej z przeświadczeniem, że między nami, uczestnikami Szkoły Eliasza pojawiły się Boże więzi. Po sobotnim uwielbieniu i modlitwie Boża obecność stała się jakby namacalna.
Chwała we wszystkim Panu!
Monika Sadowska
W dniu 13 października przyjechałam do Czernej z Gdyni na pierwsze spotkanie drugiego roku Szkoły Eliasza.
Przez całą podróż, która trwała ok 10 godz czułam wypełnienie ogromną radością. Z Krzesznej jechałam w towarzystwie Grażynki, która wybrała się z Karpat do pobliskiego klasztoru karmelitanek na Dni skupienia z rekolekcjami. Pomyślałam. Jest dobrze! Pan zawsze posyła dwójkami! Pogoda była cudowna. Słońce oświetlało przepięknie pobliskie lasy, gdzieniegdzie już w kolorach jesieni rdzawo, żółto bordowo, ale jeszcze mocno zielonych wzgórz. Czas szybko nam minął mimo trudnej drogi pod górę, na której stał Klasztor.
Poinstruowana przez siostrę karmelitankę szłam wzdłuż lasu aż trafiłam pod stary mur, na którym widniał napis:
„Cisza tu jest Sanktuarium”. Kiedy przeszłam przez to stare wejście poczułam się całkowicie wchłonięta w tę ciszę. Kompleks Sanktuarium, cmentarza, drogi krzyżowej i domu pielgrzyma wyglądał jak na filmie. Ponieważ urodziłam się i wychowałam na południu Polski głęboko wdychałam powietrze mojego dzieciństwa, które smakowało jak pokarm.
Przywitałam Pana Jezusa adorując go w Najświętszym Sakramencie. Pomodliłam się w kaplicy i udałam się do Domu Pielgrzyma. Nagle po lewej stronie zobaczyłam piękną rzeźbę Eliasza, jego historię wyrytą na kamiennych tablicach, oraz ptaka z wodą ze źródła kapiącą z dzioba ptaka.
Zatrzymałam się i zapytałam św Eliasza co mi powiesz, która tablica jest dla mnie?
Jak za dotknięciem odwróciłam się i przeczytałam: „Wysłuchaj mnie o Panie! (…) Aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie Jesteś Bogiem…”
IKrl 18,37 To wszystko tak spokojnie się dzieje? Bez spektakularnych efektów. Przeczytałam wszystkie teksty. Dotknął mnie także ten „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana…” Zapytałam: Co robić Eliaszu jak rozmawiać, żeby moje dzieci, moja rodzina zrozumiała. Znowu jak za dotknięciem ta sama tablica i wpis utwierdził mnie, że dlatego tak jest w mojej rodzinie, ponieważ Ci którzy nie wierzą tak naprawdę nie rozumieją, że Ty o Panie jesteś Bogiem, że nie robią nic, żeby Ciebie zobaczyć, poznać, pokochać aby wreszcie zrozumieć i uwierzyć.
Rozpoczęło się spotkanie wypełnione modlitwą, śpiewem uwielbienia, podczas którego muzyka płynąca z rąk i serc sprawiała, że jak wiele lat wstecz poczułam utulenie w ramionach Jezusa. Pięknie przeżyte Eucharystie, oraz konferencje pełne łez oczyszczenia, uwolnienia od jakichś wewnętrznych napięć, zapewne obronnych przed światem, z którego przyjechałam. Jedno było szczególne podczas konferencji Halinki kiedy opowiadała o zranionej przez mamę córce. Dostałam taki ból wewnątrz serca jakby miało mi pęc, a klatka szlochała jakby miała rozedrzeć się na pół. Powiedziałam wtedy w duchu. Mamo, kocham Ciebie. Dziękuję, że tak mnie pięknie wychowałaś w wierze. Pokój spłynął na moje serce.
Konferencja wieczorna, modlitwa i zadane zadanie już pierwszego wieczoru pokazało mi przed snem tekst w Biblii ten sam, który uparcie od pierwszego tchnienia poczułam swoją duszą, że jest dla mnie. Znowu pomyślałam :”Tak spokojnie i z lekkim powiewem Panie mówisz do mnie.
Na trzeci dzień poszłam do Eliasza jeszcze raz by zapytać czy ma mi coś do przekazania.
Stałam twarzą do proroka z lewej strony figury ptaka kruka? Nagle jakby podmuch skrzydła lekko mnie spoliczkował swoim wiatrem tak, że musiałam odwrócić twarz w lewo i wtedy znowu ujrzałam ten sam tekst. O co chodzi? Pomyślałam wystraszona. Teraz po raz trzeci upewniłam się, że to najważniejsza wskazówka dla mnie. Po raz trzeci ten sam tekst. Teraz wiedziałam, że muszę mieć jeszcze więcej miłości do mojej rodziny, że trzeba mi prosić Boga aby pokazał i dał się poznać, pokochać byśmy zrozumieli i uwierzyli, trwali i wzrastali jeszcze w tym życiu do wieczności. Spojrzałam na proroka głowę. Siedział na niej jak kula grubiutki ptak. Wróbel taki nadęty jak kula? Pomyślałam: To może był zbieg okoliczności? Ptak zniknął, a za chwilę pojawił się ponad grotą mały szary wróbelek.
Cudowne to, a zarazem takie zwyczajne przeżycie, którym dzielę się teraz ze spokojem takim jaki miałam podczas tych niezwykłych splotów wydarzeń będąc na pierwszym spotkaniu II roku Szkoły Eliasza w Czernej na terenie Sanktuarium, gdzie obowiązuje cisza i właśnie w tej ciszy w lekkim powiewie wydarzyło się tak wiele w moich zmysłach dotyku, wzroku, w moim rozumie i sercu.
Zachęcam każdego kto poczuje w sercu radosną myśl aby przyjechać do Czernej do Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej 

Beata Teresa Andraszewicz